Jeździectwo Naturalne Bez Tajemnic
Hippika - Natural Horsemanship
Artykuły / Pomona Equine Affair '05 ( II ) - GaWaNi Pony Boy - wywiad
Pomona Equine Affair '05 ( II ) - GaWaNi Pony Boy - wywiadSpotykamy GaWaNi Pony Boy'a na targach Equine Affair w Pomonie. Tym razem nie występuje w indiańskim stroju, lecz i tak jego osobowość rozsiewa tę niezwykłą zgodność z naturą. Dzieci i młodzież, dla których wystąpił w prezentacji, dosłownie chłonęły każde słowo.
Pony pochodzi z plemienia Czirokezów. Jest bardzo pogodną osobą, z dużym poczuciem humoru. Jednocześnie pomimo rosnącej sławy zarówno w Stanach, jak i zagranicą, pozostaje skromny jeśli chodzi o jego umiejętności szkolenia koni. Uznaje je za swego rodzaju dar, którym powinien się dzielić z innymi. Opracowane przezeń i sięgające Indiańskich tradycji jeździeckich techniki szkoleniowe nazwane Relationship Training® przeznaczone są - jak zawsze w jeździectwie naturalnym - przede wszystkim dla ludzi. Wystarczy przytoczyć parę jego wypowiedzi: "moją siłą jest nauczenie ludzi lepszego zrozumienia zachowań koni", "jeśli chcesz odnosić sukcesy w szkoleniu koni, poświęć swój czas i rób to poprawnie od początku". Więcej informacji o Pony'm można znaleźć na jego stronie www.ponyboy.com.

AK: Jak się zaczęła twoja przygoda z końmi?

GaWaNi na swoim stoisku w Pomonie

Pony: Wychowałem się wśród koni, ale nie w rodzinie trenującej czy hodującej konie.


GaWaNi na swoim stoisku w Pomonie
Zanim podjąłem naukę w college'u zajmowałem się końmi, od czasu do czasu nawet je trenowałem, jednak szkolenie koni mnie nie interesowało. Jeździłem na motocyklach i muzykowałem. Potem za sprawą moich dzieci odkryłem, że informacje na temat jeździectwa Indian zawarte w amerykańskich książkach historycznych były niedokładne. Zacząłem więc prowadzić w szkołach jednodniowe seminaria dla dzieci na temat jeździectwa Indian i ich historii. W ciągu roku odwiedziłem 120 szkół i w 1996 roku zostałem poproszony o poprowadzenie prezentacji na temat historii Indian oraz z zakresu szkolenia koni w ramach targów Equitana. Nie byłem zawodowym trenerem koni, ale w czasie tych prezentacji wykorzystywałem Copy, mojego wierzchowca. Wszystko, co wykonywał było wynikiem mojej pracy z nim i mnie wydawało się normalne: jak na przykład wchodzenie do windy, czy po schodach. Jednak moja prezentacja wzbudziła ogólny zachwyt. Potem posypały się książki, kasety video i wyjazdy. Zupełnie tego nie planowałem.

AK: Ale byłeś zadowolony?

Pony: Bardzo.

AK: Jakie są twoje główne założenia w szkoleniu koni?

Pony: Większość czasu spędzam na uczeniu ludzi jak mogą nauczyć konie oczekiwanych zachowań. Prowadzę najczęściej dwa typy klinik: z ziemi, w trakcie której uczę ludzi jak posługiwać się liną czy wykorzystać okrągły wybieg, i z grzbietu konia, kiedy uczę ludzi jak trenować konie siedząc w siodle. Są to proste rzeczy jak np. ruszanie czy oddawanie przez konia głowy bez machania przy tym ogonem. Jednak większość czasu spędzam na uczeniu ludzi jak mają poruszać swoim ciałem. Nie spodziewałem się tego, ale 90% czasu tych zajęć zajmuje nauczenie ludzi jak wykonać ruch prawą ręką nie poruszając przy tym głową czy barkiem.

AK: Czy ma to coś wspólnego z mową ciała czy chodzi tylko o kontrolowanie emocji?

Pony: Polega to na przełożeniu intencji na język, który konie mogą zobaczyć.

AK: Czyli aby koń potrafił nas prawidłowo "odczytać" ?

Pony: Tak, żeby mógł cię zrozumieć, bo nie poruszamy się w taki sposób, w jaki konie chciałyby widzieć nasze ruchy.

AK: Wierzysz, że konie mają swój język?

Pony: Wierzę, że mają swój język ale nie wydaje mi się on niczym niezwykłym ani nadzwyczajnym.

AK: Jednak uważasz konie za stworzenia niezwykle inteligentne, przynajmniej tak wynika z wywiadu, jakiego udzieliłeś w ramach programu Larry King Live.

Pony: O tak. Konie mają niewiarygodną pamięć a ich zdolności uczenia się są znacznie większe niż u większości ludzi, z którymi miałem do czynienia. No i jak to skwitował Larry King, żaden koń przecież nie obstawiałby biegających po torze wyścigowym ludzi..

AK: Które spośród wielu plemion indiańskich jest najbardziej znaczące dla jeździectwa?

Pony: Czejenowie, Apacze, Nez Perce, Pajuci. Prawdopodobnie te cztery, ale tylko z powodu położenia geograficznego ich terytoriów. Hiszpanie przywieźli konie do Meksyku, a po powstaniu w 1680 roku Indian Pueblo przeciwko Hiszpanom, konie poprzez handel migrowały aż do Czarnych Stóp w Kanadzie i każde plemię, do którego trafiały po drodze, stawało się "końskim".

AK: Filmy pokazują, że Apacze traktowali konie jako chodzący "zapas żywności"...

Pony: Wiele z plemion miało takie podejście. Na początku konie były identyfikowane przede wszystkim jako źródło pożywienia. Oprócz nich były łosie i bizony. Polowaliśmy na nie i żywiliśmy się nimi. Jednak plemiona, które łączyła silna więź z psami, zazwyczaj łatwo przywiązywały się także do koni. Czejenowie na przykład byli plemieniem hodowców psów, a potem zasłynęli jako najlepsza na świecie lekka kawaleria bo rozumieli jak należy trenować zwierzęta.

AK: A jak Indianie traktują konie teraz w porównaniu z tym, co było dwieście lat temu? Słyszymy różne opinie na ten temat.

Pony: Chcecie usłyszeć filmową historyjkę czy wersję prawdziwą?

AK: Oczywiście, że prawdziwą.

Pony: Nie ma nic pięknego w życiu półkoczowniczych plemion, które muszą walczyć o przetrwanie każdego dnia. Stosunek do koni jest taki, jak w jakiejkolwiek innej kulturze, w której konie służą jako środek transportu i są potrzebne do polowań. Konie nie są cenione ani uważane za wyjątkowe. Są po prostu pojazdem. Traktujemy je tak, jak wy potraktowalibyście dobry traktor - nie forsujecie go, bo chcecie by wam służył przez lata. Ale traktor to tylko maszyna. Są dwa sposoby patrzenia na naturalne jeździectwo: jeden to podejście romantyczne, a drugi to zrozumienie koni. A one wcale nie są takie romantyczne. Są niesamowicie agresywne i gruboskórne w stosunku do siebie nawzajem. To silne zwierzęta. Więc traktujemy je zgodnie z tym, jakie są.


GaWaNi na wakacjach


AK: Książki i filmy dostępne u nas uczą, że Indianie zawsze mieli wiele szacunku dla wszystkiego co ich otacza. Czy zatem chcesz przez to powiedzieć, że szanujesz w taki sam sposób swój traktor co swojego konia?

Pony: Nie, ale częścią szacunku dla zwierzęcia jest uszanowanie jego natury. Ludziom bardzo ciężko zrozumieć jak można szanować królika, a następnie go zastrzelić i zjeść. To samo dotyczy koni. Czynienie go czymś czym on nie jest to brak szacunku w stosunku do konia. Nie chodzi tu o znęcanie się nad koniem, ale jeśli traktujesz konia jak psa czy jak człowieka, to go znieważasz. To właśnie odróżnia zwierzęta od człowieka: one nie mogą być niczym innym jak tylko tym, czym są. Koń może być tylko koniem. My zaś tęsknimy do tej zdolności bycia "czymś". Możemy być czymkolwiek zechcemy, jak kameleon, i w rezultacie najczęściej nie jesteśmy niczym.

AK: A co z dwoma dniami wędrówki z koniem? Czy Indianie to praktykowali?

Pony: Tak. Ale nie powodował nimi romantyzm. Robili to z czysto pragmatycznych powodów - żeby zrozumieć konia, z którym mieli do czynienia.

AK: Czy jest to również zawarte w twoim programie?

Pony: Spędzanie tyle czasu z koniem? Zalecam, choć tego nie wymagam. Jednak mimo, iż tego nie wymagam, to wielu moich studentów to praktykuje. Ja nie mam programu. Nie chcę narzucać ludziom czego mają się nauczyć. Wolę, żeby to oni powiedzieli mi czego sami chcą się nauczyć. Dlatego staram się nie tworzyć żadnego programu.

AK: Na twojej stronie internetowej znalazłam informacje o tym, że otwierasz szkołę, coś w rodzaju uniwersytetu ?



Pony i Trouble

Pony: Tak, prowadzimy internetowy uniwersytet. Otworzyliśmy go 2 miesiące temu i zapisało się już 80 studentów. Nie chcę jednak przyznawać certyfikatów kolejnym instruktorom czy też tworzyć klonów Pony Boy'a czy systemu Parellego. Chcę zapewnić dobre podstawy kształcenia by mieć pewność, że gdy kogoś do was przyślę, to nauczycie się wszystkich istotnych rzeczy włączając w to między innymi pokrój konia, zasady żywienia czy opiekę nad kopytami. Staram się podnieść poziom szkoleń. Te kursy "on-line" działają na zasadzie współpracy z różnymi uniwersytetami w Stanach: zajęcia prowadzą profesorowie z różnych amerykańskich uniwersytetów, nie ja. Nauka kończy się dyplomem oraz tytułem Licencjata z dziedziny nauk o koniach.

AK: Byłeś kiedyś w Europie?

Pony: Tak. W Niemczech, Austrii i Hiszpanii. Byłem także we Włoszech, ale tylko na wakacjach. Jestem zauroczony Toskanią. Chciałbym tam jeszcze raz pojechać. Miałem zaplanowane na ten rok wystąpienia w Europie lecz wszystkie je odwołałem.

AK: Dlatego, że jesteś teraz tak zajęty?

Pony: Nie. W ciągu ostatnich 3 lat spędziłem tyle czasu w Europie, że zmęczyło mnie podróżowanie. Chciałbym trochę pobyć w domu, z żoną i dziećmi. Mam dwoje dzieci - jedno w wieku 17, drugie 19 lat.

AK: Jeżdżą konno?

Pony: Moja córka jeździ. Syn nie - on teraz jest na etapie gry na perkusji.

AK: Powiedz nam coś więcej o swoim nowym czasopiśmie "Women and Horses" ("Kobiety i konie"). Kobiety często pojawiają się w twoich publikacjach.

Pony: Są moimi klientkami.

AK: Czy to znaczy, że uważasz, iż kobiety są bardziej skłonne zainteresować się metodami naturalnymi w podejściu do koni?

Pony: Nie. To znaczy tylko tyle, że na osiemnastu uczestników moich klinik siedemnaście to kobiety. W Stanach ostatnie badania wskazują, że kobiety stanowią 85% osób związanych z jeździectwem. Należy dodać, że moje czasopismo nie jest czasopismem jeździeckim lecz kobiecym.

AK: A co z końmi?

Pony: Trzymamy się końskiej tematyki, ale reklamują nas ci sami ludzie, którzy reklamują "Cosmopolitan" i inne czasopisma kobiece. Myślę, że w tej branży jest duże zapotrzebowanie na czasopisma kobiece, bo żadne z jeździeckich czasopism nie jest adresowane do kobiet. Są tworzone dla nieistniejącego, fikcyjnego odbiorcy. Wystarczy przeczytać parę artykułów by zauważyć, że nie są one napisane ani dla tych, którzy po prostu lubią sobie pojeździć konno, ani dla mężczyzn, ani dla kobiet. Być może trafiają do zawodników lub ludzi zawodowo zajmujących się jeździectwem, ale są bezużyteczne dla reszty odbiorców.

AK: Konie są z nami od tylu setek lat, dlaczego więc właśnie teraz naturalne jeździectwo budzi coraz większe zainteresowanie ?

Pony: Myślę, że jest to mieszanka tego jakimi chcielibyśmy widzieć nasze relacje z końmi, marketingu i "Tańczącego z Wilkami". Wydaje mi się, że żyjemy w czasach gdy ludzie tęsknią za związkami ze zwierzętami a jeździectwo naturalne pozwala nam wierzyć, że to właśnie osiągamy.

AK: A dlaczego wyrosło ze stylu western?


Pony: Faktycznie większość znanych ludzi związanych z jeździectwem naturalnym


GaWaNi w cuttingu
pochodzi z Zachodu: Dorrance, Roberts, Parelli, Hunt, Cameron. Jeźdźcy klasyczni znacznie rzadziej akceptują szkoły "naturalu" a Europa jest o wiele bardziej konserwatywna w jeździectwie. Zabawny jest przy tym fakt, że na Zachodzie, skąd wywodzi się jeździectwo naturalne, generalnie nie było łagodnych trenerów koni. Oni byli bezwzględni. Nie potrafię zatem tego zjawiska wytłumaczyć. Może przyczyna tkwi w tym, że są dobrymi jeźdźcami. Każdy dzień spędzają w siodle i mogą nauczyć nas czegoś o koniach.

AK: Jakie masz plany na najbliższe lata?

Pony: W tym roku zamierzam poświęcać jeden tydzień w miesiącu na produkcję kaset video - wkrótce ukaże się moja nowa seria treningowa. Sporo mojego czasu pochłania praca nad czasopismem, a dwa tygodnie w miesiącu chcę spędzać z rodziną. Chciałbym też znaleźć czas na wędrówki po górach i nurkowanie.

AK: Co chciałbyś na zakończenie przekazać początkującym jeźdźcom w Polsce ?

Pony: Słuchaj więcej, mów mniej: pozwól, by to koń cię nauczył, zamiast próbować uczyć konia.

AK: Dziękujemy za rozmowę.

Dla KiR Agencja PDM 04.02.05
Wywiad przeprowadziła Aldona Kozłowska

W kolejnym numerze KiR zwycięzca tegorocznych zawodów "Zaklinaczy koni"- Clinton Anderson


powrót
Wracaj z zajęć z koniem z mokrym czaprakiem.

Clinton Anderson

Artykuły
Pomona Equine Affair '05 ( II ) - GaWaNi Pony Boy - wywiad