Artykuły / NATURAL HORSEMANSHIP - JEŹDŹIECTWO NATURALNE odc. X : Natural a bat i palcat
Tekst: Andrzej Makacewicz
Monty Roberts „Ode mnie dla Was”
Zdjęcia: PDM
W dziewięciu poprzednich wydaniach opisałem podstawowe zasady Jeździectwa Naturalnego, stosunek do bezpieczeństwa, podstawowe ćwiczenia, komunikację i język koni, zawody trenerów Naturalu, sprzęt treningowy, powstawanie i leczenie narowów wyróżniające Natural w stosunku do innych metod szkoleniowych. W tym wydaniu spojrzymy na jeden z bardziej kontrowersyjnych tematów jakim jest używanie w jeździectwie bata i palcata.
Natural a bat i palcatJedną z częściej przytaczanych w nauce jeźdźców metod naturalnych jest złota myśl, iż „ludzie tak bardzo koncentrują się na tym, jak zapanować siłą i różnymi patentami nad 500 kilogramami potężnych mięśni a tak niewiele robią, aby zapanować nad 500 gramami końskiego mózgu”. Ray Hunt zawsze przypominał studentom, aby spojrzeli na oferowane w sklepach jeździeckich wyposażenie oczami konia i starali się pomyśleć, co ich ulubione zwierzę może sądzić o całej gamie wynalazków jakie dla niego przygotowano. Bat i palcat to jedne z najczęściej dyskutowanych i „iskrzących” tematów w polemikach o metodach treningowych.. Nadal jednak to jeden z najlepiej sprzedających się artykułów jeździeckich.
Bat został wynaleziony prawdopodobnie wraz z pierwszymi metodami udomowiania i hodowli zwierząt przez człowieka, stając się przez tysiące lat nieodłączną pomocą człowiekowi w obcowaniu z końmi. Tradycja jego używania jest tak silnie zakorzeniona, że w quizie jaki proponuję każdemu przeprowadzić, zadając pytanie osobom niejeżdżącym konno co im się kojarzy ze słowem koń, ponad 80% odpowie na szybko „bat”.
Metody naturalne skupiając się na pracy z końskim umysłem eliminują w pierwszym rzędzie pomoce służące najczęściej do zadawania bólu i przemocy. Światowym adwokatem walki o ograniczenie używania bata jest toczący od lat swoją bezpardonową batalię Monty Roberts. Towarzysząc mu w pokazach na targach nieraz widziałem, jak potrafił co chwilę zatrzymywać się przy kimś niosącym świeżo zakupiony bat. Zwykł wtedy żartować, iż „lepiej aby kupiła pani dłuższy, na pewno przyda się bardziej na męża w domu”. Przyprawiał tym samym sprzedawców o ból głowy i powodował, że łażenie po targach z nowym batem pod pachą przestawało być „trendy”.
Jak sam opisuje w książce „Ode mnie dla Was” w rozdziale „Przyjrzyjmy się tradycji”, trzy najpoważniejsze i najpowszechniejsze błędy metod tradycyjnych, które chciałby wyeliminować ze szkolenia koni to używanie bata, lonżowanie na pojedynczej linie oraz karmienie z ręki. Pisze „Od czasu, gdy wydałem swoją pierwszą książkę, brałem udział w wielu międzynarodowych imprezach, które zgromadziły ogromną ilość koniarzy i miłośników jeździectwa. Podczas zwiedzania targów widziałem dosłownie tysiące ludzi, z których każdy miał w ręku nowo nabyty palcat lub bat. Według oceny właścicieli sklepów jeździeckich z całego świata, palcat jest najlepiej sprzedającym się w nich towarem. To bardzo dziwne, że od ośmiu tysięcy lat mamy do czynienia z końmi, a mimo to nie nauczyliśmy się jeszcze, że bat jest prawdopodobnie najmniej skutecznym narzędziem w pracy z tymi zwierzętami. Gdyby celem naszej pracy było wzbudzenie w nich niechęci, pewnie musiałbym zmienić zdanie, ale zważywszy, że celem jest współpraca – uważam, że stosowanie bata jest zdecydowaną pomyłką. Pamiętajcie, że palcat zawsze pozostanie palcatem a bat batem, niezależnie od uprawianej dyscypliny i że koń to zawsze koń, niezależnie od rasy i warunków w jakich przebywa. Gdy jednak piszę o zastosowaniu bata czy palcata, zawsze mam na myśli używanie go po to, by sprawić koniowi ból. Zdaję sobie sprawę, że w niektórych dyscyplinach palcat służy wyłącznie jako narzędzie porozumienia. Jedną z nich jest ujeżdżenie, gdzie palcatem często tylko dotyka się konia, by przekazać mu pewien komunikat. Niektóre konkurencje takie jak powożenie są tak pomyślane, że bat umożliwia skuteczną komunikację. Moje zastrzeżenia dotyczą wyłącznie przypadków, gdy palcat lub bat służy zadawaniu bólu.
Equus, zwierzę uciekające, chodzi po ziemi od ponad pięćdziesięciu milionów lat. Jeśli zaakceptujemy teorię dr Louisa Lakey na temat wieku Lucy, prehistorycznej kobiety odnalezionej przez niego w Olduvai Gorge, można powiedzieć, ze rodzaj ludzki ma około trzy i pół miliona lat. Wniosek z tego, że konie świetnie dawały sobie radę bez człowieka przez czterdzieści siedem milionów lat. A my bez zastanowienia określamy niektóre konie jako „trudne”, z pewną dezynwolturą jak na przedstawicieli tak młodego gatunku. Nauka klasyfikuje konie jako zwierzęta uciekające, które jak wiadomo mają w życiu tylko dwa cele - przetrwanie i rozmnażanie się. W czasie wyścigów konie raczej z rzadka kierują myśli ku reprodukcji, co pozostawia nam tylko jeden aspekt końskiej egzystencji – wolę przetrwania. Zastanówmy się przez chwilę nad tym, że jesteśmy istotami ludzkimi, które mają do czynienia z końmi w warunkach, które są dla tych zwierząt skrajnie trudne i przerażające. Wiedząc, że konie nade wszystko pragną przetrwać, często dochodzimy do wniosku, że bolesne smagnięcia batem zmuszą je to do szybszego biegu. Twierdzę, że taka decyzja jest już wystarczająco zła z humanitarnego punktu widzenia; co gorsza, jest także nieefektywna. Konie to stworzenia napierające na źródło bólu. Ich naturalny instynkt każe im odpowiadać naciskiem na nacisk, tak jak dzieciom, które ogryzają skórki od chleba gdy dokuczają im wyrzynające się zęby. Uderzenia palcatem mogą kilka razy skutecznie przestraszyć konia podczas wyścigu, ale wkrótce zacznie on nienawidzić bata i stawiać mu opór, co spowoduje zwolnienie tempa biegu. Często słyszy się na torach wyścigowych, że „potrzebujemy palcatów dla bezpieczeństwa.” W rzeczywistości jest to stwierdzenie jak najdalsze od prawdy, ponieważ przy użyciu palcata spowodowano więcej wypadków, niż ich uniknięto.”Prawdziwa krucjata Robertsa o prawne ograniczenie używania palcatów na torach wyścigowych przyniosła niezwykłe wyniki w postaci zakazu ich używania lub ograniczające używanie tylko do tych wykonanych z miękkiej pianki w wielu krajach na świecie.
Trudno też nie przyznać mu racji, że na takich torach wygrywać będą lepsze konie i lepsi dżokeje, a niekoniecznie mocniej bite zwierzęta.
Bat w dotychczasowej formie i celu używania został praktycznie we wszystkich szkołach naturalnych wyeliminowany. Konie mają naturalną tendencję unikania i obawy przed wszelkiego rodzaju długimi przedmiotami. Podstawowym powodem nie jest jednak sama konstrukcja bata, ale chęć, skłonność i łatwość jego używania przez człowieka jako narzędzia bólu i przemocy. Rujnują one czasem w sekundę to, co jest istotą metod naturalnych - budowanie w koniu zaufania, szacunku, partnerstwa, szkolenia jego umysłu poprzez dawanie mu prawa wyboru i decyzji, zachowania i podbudowania jego indywidualnej osobowości, tworzenia warunków szkolenia opartych o naturalną koniom ciekawość, chęć zabawy i przywództwo związane z potrzebą poczucia przez konia bezpieczeństwa. Jego używanie, a raczej powszechne nadużywanie, ogranicza także wiele rzeczy, które powinien posiąść dobry jeździec w ramach pracy nad samym sobą. Szkoła Robertsa w ogóle nie korzysta z batów, ale akceptuje ich używanie jako elementu komunikacji w powożeniu i w postaci palcatów w ujeżdżeniu. Używany w niektórych szkołach naturalnych bacik to metrowej długości kij z włókna szklanego zakończony metrowym sznurkiem, najczęściej tak lekkim, jak w szkole Silversand, iż uniemożliwiającym uderzenie.
W szkole Pata Parelli’ego nazywany jest marchewkowym bacikiem nie dlatego, że jest czerwony, ale dlatego, że zadaniem szkolonej osoby jest stosowanie go w sposób kojarzący się koniowi bardziej z marchewką niż z batem. Dlatego podstawowy zakres ćwiczeń to używanie tego bacika do głaskania i drapania konia w ulubionych miejscach, pozwalający nawet wcześniej bitym koniom na proces odczulenia tzn. nie kojarzenia tego narzędzia z bólem czy strachem.
Prezentowane często przed publicznością przez trenerów Naturalu – jak Andersona, Camerona czy innych – strzelanie z bata podczas stania na koniu, jest nie tyle popisem kaskaderskim, ale dowodem na to, że w trakcie szkolenia nie użyto przemocy i koń na wywijanie liną lub batem nad jego głową nie reaguje obawą czy strachem.
Przemoc i ból nie są przecież wprost związane z samym batem, ale jak podkreśla Monty, z rękami człowieka, który go trzyma.
Fenomenalnym w swojej prostocie i wiele wyjaśniającym jest stwierdzenie w najnowszej książce „Jeździectwo naturalne bez tajemnic” przez Roberta Millera (który jesienią tego roku gościć będzie w Polsce), iż konie w gruncie rzeczy nie tyle boją się drapieżników, co drapieżnych zachowań. Monty Roberts na swoich pokazach pyta często publiczność skąd ich udomowione konie wiedzą, jak wygląda i czy należy się obawiać niedźwiedzia, lwa czy tygrysa. Daje swoim fanom do przemyślenia, iż musi być jakaś inna odpowiedź niż ta, że jako źrebakom „opowiadała im o tym ich babcia” albo też, że „same czytały książki Monty’ego”. Warto zatem, aby na własnych treningach korzystać z pomocy kamery i bez względu na to czy podzielamy teorie Naturalu czy też wolimy stosować inne metody, przyjrzeć się nie tyle technikom, ale własnym zachowaniom, szczególnie w momentach negatywnych reakcji szkolonych koni.
Andrzej Makacewicz
powrót