Jeździectwo Naturalne Bez Tajemnic
Hippika - Natural Horsemanship
Artykuły / Habituacja - nie taki diabeł straszny
Habituacja - nie taki diabeł straszny

Habituacja - jedna z form nieasocjacyjnego uczenia się; proces poznawczy, polegający na stopniowym zanikaniu reakcji na powtarzający się bodziec, jeżeli nie niesie on żadnych istotnych zmian (informacji).

Czy zdajemy sobie sprawę w jak nieprzewidywalnym i przerażającym świecie żyją nasi czworonożni roślinożerni podopieczni? Matka natura wyposażyła je w jeden atrybut dzięki któremu mogą przetrwać - długie i szybkie nogi. Ich naturalną reakcją na nowy nieznany element jest ucieczka. Koń nie zastanawia się czy uciekać. On najpierw ucieka a potem myśli czy było warto. A skoro przeżył i to przed czym uciekał ( cokolwiek by to nie było) go nie zżarło to chyba było warto, prawda? My chcemy zatrzymać je w miejscu gdy wyciągamy krwiożerczy spryskiwacz, zdradziecką folię czy inny zabójczy przedmiot. Ile razy widzieliście konie wyskakujące do góry na dźwięk przewra cającej się miotły? A przecież nie od dziś dysponujemy narzędziami, które mogą im pomóc. Mogą sprawić by stały się bardziej ufne i zrelaksowane w naszym nieprzewidywalnym, głośnym świecie. Warto docenić rolę habituacji w praktyce. Co właściwie nam daje? Bezpieczeństwo, bezstresową jazdę, odprężenie którego pragniemy zarówno w terenie jak i podczas zawodów. Im więcej pomysłów, sytuacji i miejsc wykorzystamy podczas habituacji tym bezpieczniejszego i bardziej odprężonego konia mamy na co dzień. Możemy tu popuścić wodze fantazji. Procesy odczulania możemy prowadzić przy najprzeróżniejszych okazjach. Podczas czyszczenia, spaceru, czy treningu. Jedyne co nie może nas ograniczać to czas. Pamiętajmy, że nigdy nie możemy zakładać, że np.; dziś mam godzinę więc odczulę mojego konia na spryskiwacz.

Pamiętam mojego ulubieńca który na początku mojej z nim przygody pokazał mi wyraźnie dwie podstawowe fobie. Spryskiwacz i kałuże. Byłam załamana gdy na pierwszym spacerze wszystko szło świetnie do czasu, gdy na naszej drodze pojawiła się kałuża. Mój piękny dumny rumak nagle stanął jak wryty, pochylił łeb, spojrzał na nią a potem w miejscu zrobił w tył zwrot stając na tylnych nogach i pogalopował w stronę stajni. Jak ja lubię przygody J Ta też mi się podobała ale o wiele bardziej podoba mi się gdy teraz jedziemy w teren bez stresu i problemu przekraczając nie tylko kałuże ale także strumienie. Nie stanowi dla nas problemu kąpiel w jeziorach a kilka razy, nawet idąc brzegiem Wisły, ochłodziliśmy sobie nogi. Bez paniki, bez stresu, relaks i zabawa.

Spryskiwacz. Ci którzy jeżdżą zawody wiedzą jak często się przydaje by koń pięknie  wyglądał, ale nie tylko. Są przecież przeróżne leki w sprayu. Mój ulubieniec tańczył po całym boksie gdy tylko wchodziło się do niego ze spryskiwaczem w ręku a ten kto chciałby popryskać mu otarcia „sreberkiem" ryzykowałby życie. Długo pracowaliśmy. Naprawdę długo. Więcej niż trzy razy w sześciu różnych sytuacjach i były to długie sesje.

Czy warto tak stresować konie dla naszego widzimisie? Nie. Nie warto. Dla naszego widzimisie bowiem nie warto zabierać ich z ich naturalnego środowiska i robić z nimi tego wszystkiego co robimy. Więc możemy albo uwolnić wszystkie konie albo pomóc im przetrwać z nami. Fenomen habituacji pozwala im przetrwać. Buduje ich pewność siebie ale i zaufanie do nas. Zastanówmy się co zyskujemy w oczach konia? Jaką umacniamy relację? Pamiętajmy, że konie  potrafią same się odczulić ale wtedy my na tym nie zyskujemy. Ich naturalna ciekawość, dostateczna ilość czasu i zamknięta przestrzeń zrobi robotę za nas. Gdy zaś my prowadzimy odczulanie, przychodzimy i mówimy „wiem że się tego boisz, ale zobacz możesz mi zaufać nic złego Ci nie grozi" i rzeczywiście nic się nie dzieje a koń przeżył i w dodatku pozbył się „kolejnego" strachu wzrasta zaufanie do nas.  To my mieliśmy rację, wiedzieliśmy, że nie trzeba się bać bo jesteśmy mądrzy J Normalnie same korzyści.

Czy na pewno? Czasem trzeba uważać na co odczulamy konie, żeby potem same nie zrobiły sobie krzywdy wchodząc bez strachu w niebezpieczne sytuacje. Pamiętajmy też o tym by podczas habituacji zwrócić uwagę na to, na jaki zmysł konia działamy w konkretnej sytuacji, jak zwierzę utrwala wiadomości w zależności od tego, którym okiem patrzy na dany przedmiot habituacji, którą angażuje półkulę. Wiemy już, że gdy odczulimy konia np.: na piłkę z prawej strony, to po przejściu z piłką na stronę przeciwną koń będzie nadal wykazywał objawy stresu. Wiemy, że  „bezpieczna" nieruchoma niebieska piłka, nie jest równa „krwiożerczej"niebieskiej piłce w ruchu czy piłce żółtej lub różowej. Piłka odbijana na łące nie będzie równa piłce odbijanej na asfalcie, nawet jeśli będzie to ta sama piłka, w tych samych warunkach zewnętrznych. No pewnie, chodzi o wydawany dźwięk, który będzie zupełnie inny. Odczulając konia działamy przecież za każdym razem na różne zmysły, nie tylko na wzrok, ale także na słuch, dotyk, czy zapach a czasem także na smak J Gdybyśmy o tym zapomnieli konie prędzej czy później nam przypomną, tak jak to się stało w przypadku pewnego karuska.

Karusek często jeździł na zawody i nigdy nie sprawiał kłopotów przy transporcie. Któregoś dnia postanowiono, że na zawody pojedzie z kolegą z tej samej stajni i pojawił się problem. Kolega choć młodszy i mniej doświadczony łatwo wszedł do przyczepy i czekał na karuska, który tego dnia wyjątkowo i długotrwale odmawiał współpracy przy załadunku. Rozwiązanie było oczywiście bardzo proste. Nowy kolega, stanął w przyczepce po lewej stronie po której to zawsze jeździł kary i którą to wyłącznie tolerował. Po prostu nigdy nie wymagano od niego jazdy po prawej stronie i była to nowość z którą musiał się oswoić. Przestawiono konie i szczęśliwie wzięto udział w zawodach a w ciągu kolejnych dni a karusek nauczył się, że prawa strona przyczepy jednak nie odgryza koniom nóg .

Zawsze patrzę z niedowierzaniem jak podczas różnych ko ńskich imprez właściciele męczą się próbując zapakować konia do przyczepy. Na naturalne sposoby machają ręką. Coś tam słyszeli, ale nie mają czasu, lepiej podać zastrzyk uspokajający lub użyć siły. Nie mają czasu... a za każdym razem, gdy mają przewieźć konia tracą godzinę czy więcej na załadunek. Tracą nerwy i coraz bardziej zniechęcają zwierzę do transportu. Im dłużej to trwa tym dłużej potem zajmuje „wyleczenie konia" z fobii.

Pracując z dzikimi końmi byłam zaskoczona jak łatwo przebiega tam proces habituacji i szkolenia. Łatwo, bo w tych łbach jeszcze nie napsuł człowiek. Najtrudniejsze konie a raczej ich największe fobie i potem największe problemy z habituacją są tam, gdzie napsuliśmy my. Dużo łatwiej nauczyć młodego konia, który nigdy nie widział przyczepy, że jest ona bezpieczna, niż wprowadzić do niej konia, którego ktoś próbował nieumiejętnie o tym przekonywać. Zast anówmy się jednak czy nie warto poświęcić na to niezbędnego czasu i mieć konia który wchodzi do przyczepy na pokazanie palcem, niż za każdym razem toczyć nerwową walkę. Najlepsze jest to, że z upływem czasu idzie coraz łatwiej. Nowe wyzwania za każdym razem zajmują mniej czasu i pracy.

Wspaniałe efekty habituacji możemy dziś podziwiać na żywo patrząc na konie  policyjne. W Polsce nie jest ich dużo i są tylko w nielicznych miastach ale wrażenie jest niezapomniane. Konie policyjne idą bez stresu środkiem miasta, mijając trąbiące auta, tramwaje, krzyczące i bawiące się dzieci, wózki, rowery, banery, neony, flagi itp. Zabezpieczają imprezy masowe takie jak koncerty czy mecze. Odważnie idą w wodę, ogień i nie straszne są im nawet wystrzały z broni palnej. A przecież to są te same zwierzęta uciekające, które macie w swoich stajniach. Taka jest siła i fenomen habituacji.

Habituacja jest przecież w grunci e rzeczy potrzebna nam jako użytkownikom tych zwierząt, bo dzięki niej nie tylko konie ale i my jesteśmy bardziej bezpieczni i mniej zestresowani. Warto więc wprowadzać sesje habituacyjne dla urozmaicenia naszych spotkań z koniem i poprawy relacji. Pewne jest także, że im więcej strachów pomożemy pokonać naszemu  podopiecznemu tym większym obdarzy nas zaufaniem a to z kolei sprawi że będzie mógł poczuć się bezpiecznie i zaufa nam także w nowych sytuacjach. Być może zechce zamienić wtedy reakcję ucieczki na pytanie skierowanie do nas „czy mam uciekać?!" a wtedy, nadal bezpiecznie siedząc w siodle, pogłaszczemy po szyi i odpowiemy „ nie kochanie, tu się nie ma czego bać, idziemy dalej" i spokojnie pójdziecie dalej 

Habituacja MOK 2011

Aura JNBT TEAM

 

 

 



powrót
Konie mówią nie mówiąc. Zuzia Makacewicz lat 7


Artykuły
Habituacja - nie taki diabeł straszny