Artykuły / Kantary w szkoleniu Naturalnym
Galop w otwartym terenie, na lekkim oddanym koniu niosącym tylko sznurkowy kantarek lub tylko linkę na szyi to radosna satysfakcja warta tygodni szkolenia konia i siebie samego. Niewątpliwie najlepszą ścieżką do tego jest zdobywające ostatnio wielu zwolenników jeździectwo naturalne ale byłbym ostatnim rekomendującym taki wyjazd „na sznurkach” jako remedium na problemy szkoleniowe.
Koń Polski to pismo, które wciąż zaskakuje swoją pojemnością. W listopadowym numerze znalazło się miejsce i dla wdzięcznego artykułu „Monty to jest to” Soni Golicz i na „Jak być wyżej w hierarchii” Pana Jacka Kluszewskiego. Oba, spontanicznie pisane ręką miłośników „naturalu” , do których i ja się zaliczam, mają jednak zupełnie inna wymowę. Artykuł Pana Kluszewskiego będący odpowiedzią zdesperowanej czytelniczce, kładącej się pod kopiącym i gryzącym koniem, a opisujący postrzeganie ludzi przez konie, hierarchię w stadzie, metody treningowe oparte o „wybieganie” czy narzędzia przymusu, budowę i zastosowanie round penu, rekomendujący jazdy na kantarze sznurkowym w teren i zabawy z ogierami czy też „patencik” podejrzany na pokazie Monty Robertsa, zbyt rozmijają się z uznanymi Szkołami Naturalnymi, że trudno by mi było z nim polemizować. Zwłaszcza, iż wywody te podważają najświętszą z zasad metod naturalnych jaką jest bezpieczeństwo jeźdźca lub trenera. Czytelniczka i jej koń potrzebują po prostu wsparcia dobrego trenera z wiedzą „naturalną” ( zainteresowanych odsyłam do artykułów związanych z jeździectwem naturalnym w KP nr 3,8,9,10,12/2002; 5/2003; 3,4,7/2004 ) a my przyjrzyjmy się jak działają w szkołach naturalnych kantary szkoleniowe.
Sznurkowy kantar naturalny - natural cowboy halter
rys. 1 – głowa zadarta – końodczuwa cały nacisk kantara na kości nosowej
|
rys. 2 – głowa 45o – siły nacisku dzielą się na potylicę i nos
|
rys. 3 – niska wygodna pozycja głowy konia – koń nie czuje nacisku kantara na nosie |
Ten pleciony, sznurkowy kantar używany był od kilkuset lat zarówno przez Indian i kowboi w Ameryce, jak i w innych częściach świata. Stał się kantarem szkoleniowym dopiero u Pata Parelliego, Billa Dorrance’a, Bucka Brannamana, Johna i Josha Lyonsów, czy w szkole Silversand Natural Horsemanship a to dzięki opracowaniu technik jego zastosowania i wiedzy wielkich trenerów naturalnych współczesnego jeździectwa. Jest praktycznie niezniszczalny, wygodny, prosty w obsłudze czy samodzielnym wykonaniu, wytrzymały ale jednocześnie może też być niebezpieczny tak dla konia pozostawionego bez opieki, jak i nieprzygotowanych jeźdźców. Stosuje się go przy oporządzaniu konia, szkoleniu z ziemi czy treningu w siodle nigdy zaś nie pozostawia się na koniu w boksie, na wybiegu czy przy przewożeniu koniowozem. Ma działanie delikatniejsze od wędzidła pomagając budować niestresujący system komunikacji trenera z koniem. Przekazuje sygnały naciskiem podwójnej linki na potylicę konia i kość nosową oraz bocznymi węzełkami na kości policzkowe. Rozłożenie siły nacisku uzależnione jest od kąta niesienia głowy przez konia (rys. 1,2,3) oraz kąta zwisu mocowanej do kantara liny lub wodzy. Zatem zmiana ułożenia liny poprzez jej podebranie lub luzowanie, czy też odłożenie jej od końskiej szyi daje koniowi jasny sygnał co do oczekiwanego kierunku i tempa ruchu, zatrzymania lub kąta niesienia łba. Przenosi także drgania liny prosząc konia np. o ruch do tyłu. Stosowany z prawidłowo używaną tj. zawsze luźną, nie napiętą liną, nie zadaje koniowi bólu. Wykorzystuje głównie technikę „follow the feel” tj. podążania konia za odczuciem, która jest jedną z podstaw szkolenia naturalnego. Parelli stosuje do wykonania kantara 5-cio milimetrową linkę żeglarską, pogłębiając działanie kantara poprzez umocowaną na jego końcu ciężką linę i karabinek. Szkoła Silversand zaś, preferuje brak karabinka tj stałe połączenie liny treningowej czy wodzy do końca kantara. Kantar ten stał się podstawowym naturalnym narzędziem szkoleniowym zastępując w pierwszym etapie szkolenia jeźdźca lub konia pracę na wędzidle. Chroni to niepowtarzalne, delikatne części pyska konia przed niewprawną ręką studenta operującego wędzidłem a w konsekwencji broni przed powstaniem u konia takich narowów jak wieszanie się na wędzidle, chowanie za wędzidło czy uciekanie z pyskiem w górę. Pozwala na bogactwo ćwiczeń i zabaw z ziemi. Pomaga uzyskać w procesie szkolenia miękkość pyska oraz lekkość powodowania koniem prowadzącą aż do freestyle tj. jazdy bez żadnego ogłowia czy wodzy. Choć zdarza się, że sam galopuję w stylu freestyle w terenie to zdecydowanie nie polecam wykorzystywania kantara do jazdy w teren, zanim jeździec i koń nie dojdą na padoku do poziomu komunikacji bez używania wodzy, zatrzymań np. poprzez odangażowanie zadu oraz innych fundamentalnych dla bezpieczeństwa zasad jeździectwa naturalnego. Należy pamiętać, iż jest to tylko kantar przygotowujący w procesie szkolenia do jazdy z wędzidłem i w sytuacjach kryzysowych, zwłaszcza nie podpartych solidną wiedzą zwiększa ryzyko utraty kontroli nad koniem. Sam 2 lata temu zapłaciłem cenę kontuzji kolana. Dlatego też szkoła Silversand Naturalhorsemanship w programie Basic 3 a od tego roku i szkoła Parelliego uczy awaryjnego zeskoku w galopie.
Sposób samodzielnego wiązania tego kantara można znaleźć m.in. na stronie internetowej www.hippika.pdm-promo.pl, ale kantar ten dostępny jest też w dobrych sklepach jeździeckich.
Cudowny Kantar Dually
rys.4 – przypięcie uwiązu i prawidłowe przygotowanie do szkolenia na kantarze Dually.
|
rys. 5 – Sposób dopasowania kantara Dually – brak nacisku nachrapnika
|
rys. 6 – Działanie kantara Dually zaciskającego nachrapnik - Uwiąz przypięty do kółka treningowego. |
To tytuł jednego z rozdziałów „gorącej”, wydanej w grudniu b.r. książki Monty Robertsa „Ode mnie dla Was”. W tym obszernym dziele znajdą odpowiedź wszyscy szukający pomocy w rozwiązywaniu problemów. Jest tam zamieszczony szczegółowy opis używania tego opatentowanego przez Monty`ego kantara szkoleniowego. Nazwę wziął on od podwójnej roli jaką spełnia ale także na pamiątkę jednego z wybitniejszych koni Monty`ego o imieniu Dually. Jest to kantar parciany z zaciskającym się linkowym nachrapnikiem, obustronnie zakończonym kółkami treningowymi (rys.4). Po wpięciu w te kółka uwiązu lub długich lin służy on do szkolenia z ziemi (rys. 5), natomiast przy wpiętych wodzach - do treningu w siodle. Dodatkowe kółko na dole przy podbródku służy do wiązania i prowadzenia konia, kiedy nie jest on szkolony. Naklejka na kantarze ostrzega, iż nigdy nie wolno zostawiać konia samego w tym kantarze czy wiązać go za kółka treningowe. Reguluje się go 3 sprzączkami i powinien on być tak dopasowany, aby nigdy nie blokować koniowi przepływu powietrza. Oddziaływanie tego kantara skupia się na kostnym mostku nosa i wykorzystuje głównie technikę szkoleniową comfort/discomfort. Kantar „pracuje” zaciskając linkę treningową powodującą dla konia niewygodę przy każdym niepożądanym ruchu konia a komfort (automatycznie i natychmiast) przy ruchu oczekiwanym przez trenera (rys. 6). Proces uczenia się konia następuje w momencie samodzielnego znalezienia właściwej odpowiedzi na prośbę trenera kojarzonej z wygodą po wyluzowaniu nacisku linki treningowej.
Proces szkolenia następuje często nawet przy całkowitym bezruchu trenera pozwalającym koniowi wtedy na „samodzielną” naukę. Jak pisze sam Mistrz „…lista zastosowań tego kantara jest zbyt długa aby ją wyliczać, ale w zasadzie jest on pomocny we wszystkich aspektach budowania partnerskiej relacji z koniem”.
Każdy, kto widział pracę Monty’ego z końmi przy użyciu kantara Dually np. w synchronizacji ruchu konia do przodu czy tyłu, nauce siodłania czy wsiadania, uczenia wchodzenia do przyczepy czy przechodzenia przez wodę lub różne „straszne” rzeczy, leczenia narowów odsadzania się czy wspinania, pewnie jest pod podobnym wrażeniem szybkości i łatwości procesu szkolenia. Tak w Polsce, jak i w innych krajach, kantar Dually dostępny jest zawsze z kasetą szkoleniową. Obydwa opisane kantary dają wiele satysfakcji w pracy i zabawie z końmi, ale wymagają wiedzy. Jak mawia sam Monty Roberts „Kantar Dually to wspaniałe narzędzie, ale nie zdziała więcej niż ręce, które się nim posługują”.
"Koń Polski" Listopad 2004
Andrzej Makacewicz
powrót