Wychowałam się bez zwierząt, w przeświadczeniu , że należy się ich bać, bo są niebezpieczne. Dziś mam 2 psy, 2 koty i 2 konie. Przeszłam długą drogę pokonując własne lęki. Warto było!
Konie w moim życiu pojawiły się późno, dobrze po 30-stce i to przez przypadek. Pojechałam odwiedzić moich chłopaków ( 2 małych i 1 całkiem dużego ) na ich „męskim" wyjeździe , gdzieś na Pojezierzu Drawskim i dobrze przez nich podpuszczona wsiadłam po raz pierwszy na konia. Klacz miała na imię Okazja :-). Nie pamiętam jej - emocje były tak silne , że zwierzęcia , które użyczyło mi swojego grzbietu i w łaskawości swojej nie zrobiło mi krzywdy , po prostu moja świadomość nie zarejestrowała. Rok później na skutek nagłych zmian planów wakacyjnych wylądowałam z całą rodziną w Jansówce na obozie jeździeckim. Kombinowałam tak- chłopakom się jazda konna spodobała, ja swoją pierwszą przeżyłam, obóz jest za normalne pieniądze i nie na drugim końcu Polski - w razie czego wrócimy wcześniej. Nie wróciliśmy. Było wspaniale, choć bolało mnie wszystko , łącznie z ego. To tam po raz pierwszy zetknęłam się z określeniem „Jeździectwo Naturalne", a napis na ścianie starej stajni „ Tutaj uczą konie a instruktor jest tylko tłumaczem" złapał mnie za serce i trzyma do dziś. Mogę śmiało przyznać, że przez konie i dzięki nim dużo się w moim życiu i we mnie zmieniło, i ten proces trwa, a trenerzy, których na swojej drodze spotkałam pomagają mi przez te zmiany przejść i je zrozumieć .
Jak to często bywa w pewnym momencie, 11 lat temu, uznałam, że czas na własnego konia - byłam już przecież wytrawnym jeźdźcem - trzymając się kurczowo konia umiałam galopować
w zastępie i to w terenie!!! WOW! No i wiedzę miałam - olbrzymią i jedyną słuszną. W moim życiu pojawił się więc 10-cio miesięczny ogierek fryzyjski Ypke van de Maasbandijk , zwany Hipkiem. Zamieszkał w Jansówce pod opieką Roberta Jansa i jego stada , bowiem chciałam , by żył wśród koni , na pastwisku , a nie zamknięty w stajni. Ypke dorastał, ja ćwiczyłam ambitnie swoje umiejętności jeździeckie, aż przyszedł czas na wspólną pracę. No i zaczęły się kłopoty! Mój koń
w ogóle nie widział powodu, żeby ze mną rozmawiać! Bardzo dobitnie pokazywał mi, że w jego świecie dla mnie nie ma miejsca. Doszłam do wniosku, że potrzebuje wiedzy o komunikacji i tak trafiłam na pierwsze „dzikie konie" do Ula. Tam z wypiekami na twarzy słuchałam wykładów Andrzeja Makacewicza na temat stada, jego konstrukcji i zasad w nim panującym oraz obserwowałam „rozmowy" dzikich ogierów z trenerami w round penie. Byłam zachwycona
i wiedziałam już, że droga do porozumienia między gatunkami wiedzie przez rzetelną wiedzę. Dlatego otrzymując z rąk Andrzeja certyfikat uczestnictwa obiecałam Mu, że wkrótce wróci do zachodniopomorskiego szkolić . Słowa dotrzymałam i kilka miesięcy później odbył się pierwszy kurs L1 , w którym uczestniczyłam już z dwoma końmi, bowiem w międzyczasie dostałam Cymenę - 4,5 letnią klacz, która miała wyleczyć moje złamane przez życie serce . Spisała się w tej roli znakomicie - tak mi podniosła poprzeczkę, że na żadne załamania nie było już czasu. Od tej chwili zaczęła się moja „droga krzyżowa". Jak już mi się wydawało, że coś wiem, rozumiem , umiem, to natychmiast któryś z moich koni tłumaczył mi, że jednak się mylę. A że prezentują dwie skrajne koniobowości , to co na jednego działało, na drugim nie robiło spodziewanego wrażenia. Jechałam więc na kolejny kurs, i na kolejny i....tak mi zostało. Po powrocie z nową porcją wiedzy i umiejętności poddawałam się weryfikacji . Często bolało, było mi przykro , bo perfekcyjna z natury i wychowania nie mogłam do tej perfekcji dojść. I wiecie co? Już nie chcę. Zrozumiałam, że to nie o to chodzi. Bardziej liczy się cierpliwość, konsekwencja, kontrola emocji i tolerancja dla innego osobnika. To moja droga, którą kroczę z przyjemnością a moje bycie z końmi nazywam „konioterapią". Możliwość pracy w JNBT TEAM jest dla mnie dużym wyróżnieniem , otwarciem drogi do dalszego rozwoju , nie tylko jeździeckiego.
Zmuszona sytuacją zdrowotną Hipka , w latach kiedy o karmieniu koni czymś innym niż owsem mówiło się nieśmiało, a zakup wysłodków czy łuski słonecznika był dużym wyzwaniem, zainteresowałam się tematem żywienia. Stało się to moją dodatkową pasją i wiedzę na ten temat wnoszę do Akademii JNBT aportem. Jeśli ktoś potrzebuje konsultacji w tym zakresie proszę o kontakt : zdrowadieta@jnbt.pl lub ania@jnbt.pl lub przez facebooka.
Ania - trener wykładowca - specjalizacja żywienie , asystent Akademii JNBT