Moja przygoda z końmi rozpoczęła się w podstawówce, kiedy to na pierwszej w życiu prowadzące zaliczyłam glebę ;-). Jakoś mnie to specjalnie nie zniechęciło, ale moich rodziców na pewno, gdy zobaczyli mojego konia który staje dęba a potem mnie z obdartą połową twarzy. Potem długo, długo nic , aż do wieku 17 lat gdy zaczęłam zarabiać własne pieniądze, rozpoczęłam lekcje jazdy konnej w pobliskiej szkółce jeździeckiej. Wspomnienia te budzą śmiech, bo do dziś pamiętam ile kosztowało mnie to wysiłku żeby spowodować ruch końskiego profesora. Po kilku latach myślałam że już wszystko potrafię i wsiadałam na każdego konia. Po drodze miałam z nimi różne przygody lepsze i gorsze ;-).
Trafiłam do stowarzyszenia Ułanów Litewskich gdzie 12 lat pełniłam rolę wolontariusza, opiekując się stadem około 50 koni. Prowadziłam lekcję jazdy, trenowałam konie, przygotowywałam młode konie do jazdy pod siodłem.
W 2010 roku przyszedł czas rozpadu stowarzyszenia, dostałam termin 30 dni na podjęcie decyzji . W tym ogromnym stadzie miałam swoje dwa ulubione konie i musiałam się zdecydować czy je zabieram czy też idą w ręce handlarzy. Trudny był to czas dla mnie, nie miałam stajni, miejsca i perspektyw. Ale wraz z moim partnerem doszliśmy do wniosku że damy radę. Za chwilę konie były już formalnie naszą własnością, najpierw 3 miesiące zostały umieszczone w hotelu, w trakcie których postawiliśmy swoją skromną przydomową stajnie na trzy konie.
No i się zaczęło. Po przybyciu do miasta, pojawiła się masa problemów. Konie stały się nerwowe, płochliwe… oj było ciekawie;-). Na pewno wielu z Was miało w życiu swoim taki kryzys jak ja, pamiętam że byłam zła i sfrustrowana ich zachowaniem ale podjęłam decyzję że jeśli ich nie ogarnę w przeciągu roku to je po prostu sprzedam. I po tylu latach przyszedł czas na szukanie rozwiązań.
Próbowałam różny metod, radziłam się specjalistów, niestety bez większych efektów. I tak już praktycznie „rozłożona na łopatki„ trafiłam na Kurs Akademii Jeżdzieckiej JNBT L1 w Ośrodku Tarpan. Przyjechałam wraz z przyjaciółką z dwoma moimi końmi, i dostałam ostrego kopniaka … ale nie od konia ;-) od Oli Najman której do dziś jestem strasznie wdzięczna za to że otworzyła przede mną te drzwi. Praca metodami JNBT zaczęła przynosić efekty, małymi kroczkami szłam do przodu. Kolejne szkolenia to kolejne cegiełki które pozwoliły mi być dziś w tym miejscu. Jestem całkowicie pewna że gdyby nie współpraca z JNBT moje relacje z końmi nie były by tak stabilne i czyste. Dlatego nadal chcę rozwijać się w tym kierunku i na każdym ze szkoleń dostrzegam siłę programu. Uwielbiam też pomagać innym i dzielić się wiedzą którą dotychczas zdobyłam. Dlatego jeśli ktoś potrzebuje mojej pomocy proszę o kontakt na mail monika@jnbt.pl
Monika - Trener Koni; Trener spec załadunek i transport; Imprinter Akademii JNBT